Pierścień wielkiej damy 1965

  • 2 months ago
Transcript
00:00:30♪♪
00:00:41♪♪
00:00:51♪♪
00:01:01♪♪
00:01:11♪♪
00:01:21♪♪
00:01:31♪♪
00:01:41♪♪
00:01:51♪♪
00:02:01♪♪
00:02:11♪♪
00:02:21♪♪
00:02:31♪♪
00:02:41♪♪
00:02:51♪♪
00:03:01♪♪
00:03:11♪♪
00:03:21♪♪
00:03:31♪♪
00:03:41♪♪
00:03:51♪♪
00:04:01♪♪
00:04:11♪♪
00:04:21♪♪
00:04:31♪♪
00:04:41♪♪
00:04:51♪♪
00:05:01♪♪
00:05:11♪♪
00:05:21♪♪
00:05:31♪♪
00:05:41♪♪
00:05:51♪♪
00:06:01♪♪
00:06:11♪♪
00:06:21♪♪
00:06:31♪♪
00:06:41♪♪
00:06:51♪♪
00:07:01♪♪
00:07:11♪♪
00:07:21♪♪
00:07:31♪♪
00:07:41♪♪
00:07:51♪♪
00:08:01♪♪
00:08:11♪♪
00:08:21♪♪
00:08:31Pamiątka jedyna.
00:08:34Lokator ten musiałby ustąpić
00:08:37dla powodów, których wyjaśnienie do osobnego należy paragrafu.
00:08:42Usuwam się przed oddyskus.
00:08:44Jest to ktoś bliski czegoś w głowie.
00:08:50Na przypadek zasilnego paroksyzmu
00:08:52mnie należy pamiętać o wszystkich,
00:08:54którzy zamieszkują do mnie, prawdaż?
00:08:58Książki może mózg zniepokoiły.
00:09:02Jeśli mówię książki, to bynajmniej niespecjalne, nieastronomiczne.
00:09:07Nadół teraz.
00:09:09Cofam się i żegnam.
00:09:17Egzekucji.
00:09:18Przyszedł czas i wigor.
00:09:24Dodzwonić się nie mogłem, gdzież uszy.
00:09:26Pani rozesłała ludzi wszystkich,
00:09:28o Pana troszcząc się.
00:09:30I tu idzie.
00:09:32Przenieść tego rychło niepodobna,
00:09:34więc złożyć tak, jak do przeniesienia.
00:09:37Luba, żeby razem można było
00:09:39wyrzucić za drzwi, czy pod strych schronić.
00:09:45Durejkowej słyszę chód pośpieszny.
00:09:50Wiedzieć rada.
00:09:53Chcę o astronomię i o apartamentach do wzięcia.
00:09:58Ciekawa, jak poprowadzę sprawkę.
00:10:02Czuły mąż z dobrą czeka nowinką.
00:10:06Gonię wciąż za tobą, o Durejko,
00:10:09ty, któremu dziś się zwierzyć życzę.
00:10:12Mnie pierw spytać trzeba o fakt ważny.
00:10:15Astronoma mam w domu.
00:10:17Pojmujesz apartamenta wzięte?
00:10:19Cóż to jest przy nowinie, którą ja ci przynoszę?
00:10:22Posłuchaj, rano hrabina Harys
00:10:25przysłala na mą pensję zapytaniem o listę panien.
00:10:30To niewiele.
00:10:31Słuchajże mnie.
00:10:33Ciekawa przyczyny, wypytałam się posłańca.
00:10:36Słuchaj, o Durejko,
00:10:39wszystkie panny będą zaproszone dziś na wieczoryne?
00:10:43To jest akt dopiero,
00:10:45gdy nowina Durejki jest fakt i niewątpliwy.
00:10:48Czakt czy fakt, jeżeli pomyśli?
00:10:50Logiki coś nie zna Durejkowa.
00:10:52Durejkowa kształci generację
00:10:55najprzyzwoiczych panien w świecie,
00:10:57przyszłych matek, żon i bohaterek,
00:11:00której ci zgon podzielą i tryumf.
00:11:02Ona łącząc słodycz z surowością
00:11:05trzyma cugle rządów w swoim domu
00:11:08i nikt pewnie jej nie będzie uczył.
00:11:11Był Durejko sędzią
00:11:13i sędzią jest rozumienie spraw posiadającym,
00:11:16co roztrząśnie.
00:11:17On roztrząśnie nieźle.
00:11:19Potrafi też innym zamknąć usta.
00:11:21Durejkowa nie da się zagłuszyć
00:11:23frazesami bez gruntu i stylu.
00:11:25De gustibus disputandum non est.
00:11:28Le gustam di feraum, mon cher Marie.
00:11:35Tak to co dnia.
00:11:37Gdziekolwiek zdywią się,
00:11:39zaraz sobie pokazują język,
00:11:41ani zgadnąć czemu, ani wiedzieć.
00:11:45Otóż, prawie że wszystko w porządku.
00:11:49Jakby lokator umarł.
00:11:51Boże mój.
00:11:52Cichym ludziom świat miejsca żałuje.
00:11:55Jak powodzią.
00:11:57Coraz, coraz dalej obejmani są i ciągle pchani.
00:12:01Aż ostatni dzień czoło zalewa.
00:12:04Ale dość już.
00:12:06Dość uprzątania waszego.
00:12:08Dla okien tych i dla kilku godzin
00:12:11ani warto, ani się i godzin nie pokoić wszystko.
00:12:15W domu u nas dla rzeczy najmniejszej robi się tak.
00:12:18Lokator jakkolwiek cierpi oblęd,
00:12:21zda się jednakowoż być spokojnym.
00:12:24Ten kto powiedział, to panu hrabi musi więcej cierpieć.
00:12:27Maciej, tu blisko palac?
00:12:29Świetny.
00:12:30Tej hrabiny harmonii.
00:12:32Tak jest, panie.
00:12:33A mąż?
00:12:34A któż nie wie, że to wdowa?
00:12:38Zapomniałem.
00:12:40Słyszałem blągi,
00:12:43lecz z daleki wracając po drudzi.
00:12:46Myślałem, że wszyscy pożenieni.
00:12:49Należałoby to i jej począć.
00:12:52Ale ci, co my sądzimy, a co państwo,
00:12:54to odmienne dwie rzeczy bywają.
00:12:56Hrabina wszakże nabożna jest.
00:12:59Gdzieżby święto przy najświętszej panny
00:13:01obchodzone było z takim blaskiem woskowych świec,
00:13:04dużych jak jego mość.
00:13:07Że tu pana hrabiego przeproszę.
00:13:09Gdzieżby tyle kwiatów robionych róż,
00:13:12lilii z liściami srebrnymi,
00:13:14gdyby równych w świecie zbrakło, hrabin.
00:13:17Ale coś należy dać niebu,
00:13:21choćby dymu wonnego obłoczek,
00:13:24skoro nic siebie nie może dać człowiek,
00:13:27wszystko jakby pożyczone mając.
00:13:30Ale ja to mówię może zbytnio
00:13:33z przeproszeniem pańskim, stara sługa.
00:13:45Rozrzewniła mnie do prawdy.
00:13:48Człowiek odprawia pielgrzymki nienajbliższe,
00:13:51by wreszcie usłyszeć rozmowę mdlą,
00:13:54gdy oto tu schylona staruszka
00:13:58w prochy ziemi nawykla poglądać
00:14:01czy jamentowym słów blaskiem darzy.
00:14:07Zaiste tylko podróżnik umie podróżować
00:14:12i we własnych stronach monumenta odkrywać lub czynić
00:14:17nieznane dla innych spostrzeżenia.
00:14:22Podróżuję wciąż i wciąż,
00:14:28jak w Syrii.
00:14:31Zaiste, że ja wracam do siebie,
00:14:38lecz czeka mnie jeszcze wiele piętr wyżej coraz,
00:14:42aż gdzie posiadłości samego dureńki kończyło się.
00:14:48Miejsce widzę, że już mnie obrzydło.
00:14:51Obmierzono mnie nawet,
00:14:54gdybym nie wiedział,
00:14:57obmierzono mnie nawet i okno.
00:15:03Po tylekroć tam byłem i ów dzielyczna próżno,
00:15:07choć wiem pewno, że ani mnie myślano zaniedbać.
00:15:10Zajdę jeszcze.
00:15:12Zajść muszę.
00:15:14Jeszcze raz.
00:15:20O synu Salome mówić z nią będę.
00:15:27Nie o sobie.
00:15:29To po prostu nieszczęśliwy wielbiciel.
00:15:33Po sąsiedzku witam.
00:15:38Nie wiedziałem, że już po sąsiedzku,
00:15:40lecz przepraszam.
00:15:44Wszystko widzę tak przygotowanym,
00:15:46iż zrobi się tu próżnia.
00:15:48Lada dzień.
00:15:50Ponurze uniosłem przedmiot główny.
00:15:53Dotąd dziwiłem się,
00:15:55że pan za dnia spostrzeżenia robi.
00:15:59Świat należy i o dniowym świetle badać
00:16:02i promieniom tym słonecznym
00:16:04niekoniecznie ufać.
00:16:06Ja na ten czas badam raczej
00:16:08polożenie okien lub podróżnych lunet.
00:16:12Przecieram szkla,
00:16:13ku czemu wszelkie światło służy.
00:16:16Dla mnie także o panie okna te
00:16:20swą osobną mają tajemniczość.
00:16:24Rzeczywiście? Jaką?
00:16:26Rzecz drobną szczegół maly.
00:16:29Niech żeń i pan powie.
00:16:31Arcydrobną rzecz.
00:16:34Jakżeby i on?
00:16:36Takimże samym być astronomem?
00:16:39Proszę z wszelką otwartością mówić,
00:16:41zwłaszcza, że jego tu zastąpić mam.
00:16:44Wszystko mówić proszę.
00:16:46Przyjaciele moi tam mieszkają.
00:16:49Gniazdka w tych drzewach sobie widzą.
00:16:52Różne są to ptaszki, wszystkie znam.
00:16:55W okna te zlatują na dzień dobry.
00:16:58Nawyknąłem chleb mój z nimi lamać.
00:17:02Proszę za moimi przyjaciółmi.
00:17:05Niewiele rzuca im się tam i ówdzie.
00:17:08No radłbym jeszcze dziś zastąpić pana,
00:17:11lecz oto właśnie zbliża się godzina.
00:17:16Jakie zaraz o tej porze ruch powozów
00:17:18przez ów rozstęp widać.
00:17:21Za łaskawego pana pozwoleniem
00:17:23chwilkę spojrzę.
00:17:27On nie ptaszków czeka.
00:17:31Powóz smargi jej kolory.
00:17:36Żegnam?
00:17:40Wątpliwości nie ma żadnej,
00:17:42że jest to ktoś na ścieżce
00:17:44tej samej co astronom.
00:17:48Pokazuje się, że odkrycia nie są
00:17:50nigdy absolutnie nowe.
00:17:54Nie najpierwszą obserwację czynie
00:17:57ten młodziejec, ten człowiek.
00:18:01Bywasz w świecie, miał żeby on
00:18:03znać, ale nie znał.
00:18:07Bywasz w świecie, miał żeby on znać?
00:18:11Nie.
00:18:13To podejrzliwość mego serca.
00:18:18Nie.
00:18:20Ten człowiek zna ją.
00:18:22Bywał u niej.
00:18:26Och, astronomie.
00:18:38Wiesz zatem nieledwie, że wszystko.
00:18:42Lubonato, zostawiam ci notę
00:18:44numerami uporządkowaną,
00:18:46tak jak mąż mój jegdyś to czynił.
00:18:49Dwiego rzeczy szczególnie bawiły.
00:18:52To jest moja pozorna niepamięć
00:18:54i moja pozorna zabobonność.
00:18:56Tamto i tem pozornymi
00:18:58za wielu, tak nazywać je sobie, życze.
00:19:00Lecz co do drugiej jednak nadmienie,
00:19:02że sprawdzającemu się przeczuciu
00:19:04nie dać wiary,
00:19:06jest niepodobieństwem.
00:19:11Pierścień ten.
00:19:13Rzecz naprawdę zmysłowa,
00:19:15do której nie przywiązuję wagi.
00:19:17Gdy zginął mnie,
00:19:19wraz miałam przeczucie,
00:19:21a którego sprawdzenie nadeszło
00:19:23właśnie gdy odnajdywałam zgubę.
00:19:26Że nie od pierścienia to zależy,
00:19:28lecz w przeczuciu istnieje,
00:19:30choć wiem ja,
00:19:32dosyć posiadając filozofii,
00:19:34powinno nie nazywać trafu.
00:19:36Jakiż związek ma pierścień z akacją,
00:19:41którą wczoraj burza starła w piasek,
00:19:44jakby śniegiem zasypując
00:19:46ścieżkę kwiaty białymi?
00:19:48A oto właśnie tejże chwili
00:19:50odebrałam telegram.
00:19:54Tak, lecz wróćmy
00:19:56do uporządkowania zatrudnień,
00:19:59tak jak uczył mnie był mąż, mój drogi.
00:20:02Nie notatkę dałaś mnie,
00:20:04lecz telegram.
00:20:06Więc mówmy naprzód już o tym punkcie
00:20:08zapisanym, jak widzę w instrukcji.
00:20:12Cóż nauczyć chcesz mnie o szelidze,
00:20:14którego raz kiedyś gdzieś widziałam
00:20:16i odtąd słyszałam tylko ciągle,
00:20:18że wielbi cię, żeś dla mnie czuła
00:20:21i że odtąd zwiedza Morze Martwe.
00:20:25Mieć sobie będę zawsze do wyrzucenia,
00:20:28że popełniłam coś podobnego do klamstwa,
00:20:32ale ta szeligi ziemska miłość,
00:20:35niekiedy podobna do uporu,
00:20:38dała mnie myśl nasunąć mu wiści
00:20:42o niedługim moim zamążpuściu.
00:20:45Odtąd telegram tylko raz
00:20:48ze Smyrny przysłał mnie ten arcynieczytelny,
00:20:52wracając do ziemi na wiedzę ją.
00:20:56Słowem wraca i chce cię odwiedzić.
00:21:00Należaloby ci tylko śpiesznie możliwe
00:21:03twe spełnić zamążpuście.
00:21:05Na boku został ty tu?
00:21:08I wróćmy do dziennego prac naszych porządku.
00:21:12Gdyby więc pod twoją nieobecność szeliga przybył?
00:21:15Ach, przyjm go jak najgrzeczniej,
00:21:17lecz nie uroń w rozmowie nie słówka
00:21:20zbliżonego choćby do nadziei
00:21:22całej to zręcznoście twej polecam.
00:21:25Nie chcę, aby mnie co bądź wiązało,
00:21:29odkąd się oddałam obowiązką
00:21:32i znalazłam wielkie dobro, spokój.
00:21:38Mak X?
00:21:40Panią hrabinę chce widzieć.
00:21:42Nikogo nie przyjmę przed wyjazdem.
00:21:44Mak X?
00:21:46Jakbym też go zapomniała.
00:21:49Cóż ty z tego kuzynka chcesz zrobić?
00:21:51Ja nic.
00:21:52On zaś sam co z siebie zrobi.
00:21:54Czasu nigdy nie miałam zapytać go.
00:21:56Dobre to chlopczysko i lubiący
00:21:59nieledwieże pustelnicze życie.
00:22:02Raz, widząc go zbrodą niestrzeżoną,
00:22:05ach cóż to byłby za śliczny kapucyn
00:22:08w ermitażu pod zielonym drzewem,
00:22:10pomyślałam,
00:22:11lecz tyle to jemu przyjdzie,
00:22:12kiedy na myśl przedzwierciadlę.
00:22:16Choć zapewne,
00:22:18że szczęśliwszym byłby w cichej celi,
00:22:22hodując sobie kwiatki,
00:22:24gdzie znalazłby dobro wielkie,
00:22:28spokój.
00:22:31Mogłabym go zresztą i ożenić.
00:22:34Przecież małżeństwo to sakrament.
00:22:38Lecz potrzeba dla posażnej panny
00:22:43tegoż wieku, wzrostu
00:22:45i tak samo do cichego, ułożonej życia.
00:22:48Naturalno znalazł, że harmonię względów tylu,
00:22:51wieku, wzrostu, mienia i temperamentów,
00:22:53i skłonności.
00:22:54Spytać chce się, czemu jeszcze w górze,
00:22:56ponad przyrodzonych szukać z ręczy.
00:22:59Zawsze umiesz jakieś dać pytanie,
00:23:01o którym wpierw z ojcem prowincjalem
00:23:04radziłabym bardzo ci pomówić.
00:23:06Mnie niewiele czasu już zostało.
00:23:09Ach, a o czymże mówiliśmy dotąd?
00:23:14Nie uronisz słóweczka nadziei, moja Luba.
00:23:18To jest akcyważne.
00:23:20Przyjąć go mam jak najgrzeczniej.
00:23:22Jak to pięknie, że wszystko pamiętasz.
00:23:24Jak najgrzeczniej dlatego,
00:23:27by jemu czymś osłodzić stanowczą odmowę.
00:23:31Miłość bowiem, jakkolwiek bądź ziemska,
00:23:34gdy ustaje, to nie jest rzecz miła.
00:23:37Przynajmniej tak sądzę, moja Luba,
00:23:40że to nie musi być najprzyjemniej.
00:23:42A teraz, cóż dalej?
00:23:44Czytaj w nocie.
00:23:46Numer drugi, parę taneczników.
00:23:49Cóż to może znaczyć, proszę ciebie?
00:23:51Czytaj dalej.
00:23:53Zaprosiłam panny z całej pensji,
00:23:55kilku malych chłopców i panią Durejko
00:23:58o mistrzynie z mężem swoim.
00:24:01Zapraszalne listy jedne wyszle,
00:24:03drugie leżą ówdzie.
00:24:06Wyszli i tak.
00:24:08Przejrzyj tylko, czyli mnie przypadkiem
00:24:09nie wtrąciłaś czego innej treści.
00:24:11O, winisz mnie o blachę i uwagi.
00:24:14A jednak może i jest niewiele kobiet mojego położenia,
00:24:18które byłyby w stanie tak dużo rzeczy różnorodnych
00:24:21zgodzić i prowadzić.
00:24:24To, że w mojej Biblii na rycinie
00:24:27raz znalazłaś zamiast przezroczego papieru
00:24:30bilet bankowy,
00:24:31z tego wyprowadzasz bezzasadne wnioski.
00:24:34Frażki zapomnieć mogę nigdy celu.
00:24:37Są dnie, których godziny wszystkie
00:24:40mam rozrachowane jak zegarek
00:24:43i spisane rzędem w wilię wieczór.
00:24:46Teraz jadę na zbór milosierny.
00:24:51Suknie rozdarte i niepodobna.
00:24:53Brać głosy o biednych spod dasza,
00:24:55bo to wyglądałoby na komedię.
00:24:57To przypadek jest.
00:24:58To bez znaczenia.
00:25:03Proszę prędko.
00:25:05Fioletowy stanik.
00:25:17Matz i Krzyś cię powtórnie anonsuje.
00:25:21Niechaj w nie idzie, jeśli jest w potrzebie.
00:25:24Ten młodzieniec wchodził,
00:25:25gdy zobaczył, że dopełniasz ubrania.
00:25:27Cofnął się.
00:25:28Jego wina.
00:25:30A może jest w potrzebie?
00:25:32Mogłabyś ubierać się przy ludziach?
00:25:34To nie są ludzie.
00:25:36Daj tam gdzieś szpilkę.
00:25:38To nie są ludzie.
00:25:40Ach nie, o Pani.
00:25:41Darujesz podnoszą słowa Twoje.
00:25:43To są nie ludzie, o Pani.
00:25:45To tylko obowiązani Tobie lub arcy
00:25:49umiejący Cię cenić.
00:25:52Nie ludzie.
00:25:54Przy nich można łatwo zapiąć guzik
00:25:56bez zmylenia rzędu akurat.
00:25:59Makiks!
00:26:03Ile zraniłam.
00:26:07Przepraszam.
00:26:10Uczyniła wyrazów, pośpieszność, sens,
00:26:14którego ani pomyślałam.
00:26:16Miałem Ci nie to, Pani, mówić,
00:26:19lecz odpękło coś w toku myślenia
00:26:24i nie jestem już w stanie dodać nic.
00:26:27Makiks, ja chcę.
00:26:30Przejdź tu dzisiaj wieczór.
00:26:33Pani.
00:26:37Kuzynko moja.
00:26:40Zapewne.
00:26:43Podaj mi kamforę.
00:26:51I zegarek.
00:26:54Zaskoczona zostałaś zdarzeniem
00:26:56wychodzącym za porządek dzienny
00:26:58niezanotowanym w książeczce.
00:26:59Raż mnie nie zaprzątać.
00:27:01Czasu nie mam.
00:27:02Instrukcję Ci zostawiłam całą.
00:27:14Jeszcze coś.
00:27:17Zapomniałam mojej książki do nabożeństwa
00:27:20biorąc w zamian
00:27:22zeszłoroczny miejski kalendarzyk.
00:27:25Oto książka Twoja.
00:27:27Do widzenia.
00:27:37Wypisane wszystko, co mam spełnić.
00:27:45Cofnąć trzeba stół i krzesel w szereg
00:27:47czyniąc miejsce jakby tańczyć miano.
00:27:49Podobnie i w dwóch salonach bocznych.
00:27:52A kto by tymczasem nadszedł?
00:27:54Przyjmę.
00:27:58Graf Schilliga.
00:28:00Chwilka.
00:28:04Teraz proszę.
00:28:17Marii Harlis.
00:28:19Zastępstwo niegodne
00:28:21znajduje Pan w Magdalenie Tomier
00:28:23która miała jednakże przyjemność
00:28:25nie być obcą Panu
00:28:26lecz gdzie, kiedy nie zdołałaby odpomnieć wiernie.
00:28:29Pani, było to lat temu
00:28:32paręwnie szczególnie poetycznych miejsc
00:28:34bo u dworca kolei żelaznej
00:28:37gdzie mój krewny Pani towarzyszy.
00:28:39Pan Lesław.
00:28:41Teraz pomnę wszystko.
00:28:43Odtąd właśnie
00:28:45od owego proga u kolei żelaznej
00:28:47odszedłszy.
00:28:49Gdy powracam
00:28:51znów spotykam Pani.
00:28:53Po raz drugi w życiu.
00:28:55Niepodobny.
00:28:59Nie mówimy nic
00:29:01o Pani domu.
00:29:03Ona więcej niż kiedy
00:29:05nadziemska.
00:29:07A podobno jeśli się nie mylę
00:29:09była bliską lub
00:29:11jest bliską ślubu.
00:29:14To są śluby mistyczne.
00:29:16Mistyczne.
00:29:18Wdzięczny Pani jestem za coś.
00:29:20Nie wiem.
00:29:23A jak też
00:29:25zdrowie hrabiny?
00:29:27Dobrze.
00:29:31Mieliśmy dziś rano coś jak
00:29:34burzę.
00:29:36Która też powietrze ochłodziła.
00:29:38Tak.
00:29:40Są osoby między którymi czas
00:29:42zdaje się być naprzód ukrócony.
00:29:44Jeżeli spojrzałam na zegarek
00:29:46to iż Maria dala mnie instrukcje.
00:29:48Instrukcje jej są jak
00:29:50militarne.
00:29:52Osoby są między którymi
00:29:54niknął czasu warunki.
00:29:56I od razu blisko się jest z nimi.
00:29:59W Europie stan to wyjątkowy.
00:30:01Na wschodzie tradycji obyczaj
00:30:03wiarą trzymany lub nalogiem
00:30:05cień namiotu.
00:30:07Czyni łaraba, że kogo ogarnie
00:30:09wraz u bratni.
00:30:11Ja też mam coś wschodniego.
00:30:13Matka moja jest z tej szlachty polskiej
00:30:15co przybyła z Armenii.
00:30:17Tak Pani.
00:30:19Pani ma wyraźnie coś
00:30:21wschodniego.
00:30:23Nieraz było mnie to aż szkodliwe.
00:30:25Dziś w świecie kobiety są za innych
00:30:27złe i to się zowie wychowaniem.
00:30:29Ręki podać nie można otwarcie
00:30:31gdyż są inni
00:30:33którzy źle to pojmą.
00:30:35Ara, jak Pan widziałeś, da rękę
00:30:37ot tak i ufa.
00:30:39I że wierzy.
00:30:41Rzadziej niż my zdradzonym bywa.
00:30:43Och.
00:30:45Przepraszam,
00:30:47że mało trafnie wchodzę.
00:30:51Ja to powiedziałam z tej przyczyny
00:30:53i dlatego powiedziałam to,
00:30:55że Magdalena mnie
00:30:57zastępuje.
00:30:59Powinnam się byla anonsować
00:31:01nie będąc na teraz
00:31:03Panią dom.
00:31:09Spóźniłam się
00:31:11na zbór milosierny.
00:31:17Nieczytelny telegram
00:31:19ze Smyrny.
00:31:21Ona dopiero mnie wyczytała.
00:31:27Czy się Państwo od dawna nie widzieli?
00:31:29A czy mogę szczegóły pamiętać?
00:31:31O Pani
00:31:33lat dwa
00:31:35ja nie widziałem nawet
00:31:37jednej kropelki
00:31:39w tym jeziorze
00:31:41w którym odbijał się ów obłok
00:31:43na jakim spoczalo jej oczy.
00:31:45Nie, nie, nie.
00:31:47To zmysłowy jest obraz.
00:31:49Nieco orientalne wyrażenie.
00:31:51Też właściwe gdy ktoś z wschodu wraca
00:31:53o którym przerażać się nie masz co.
00:31:55Lepszego tłumacza.
00:31:57Czy miał Pan tam w Palestynie?
00:31:59A propos, a czemu
00:32:01Jerozolimskiego Pan różeńca nie przywozi
00:32:03i widzenia nie nosi?
00:32:07Z łez jeden
00:32:09gdy mi wpadł w Martwe Morze
00:32:11zapewne przypadkiem
00:32:13opalowe ziarna krystaliczne
00:32:15niestychanie twarde jasne
00:32:17jak lód.
00:32:21Odtąd różańców zaniechałem.
00:32:23Niechęcić się można do wszystkiego
00:32:25gdy usuwa się nam z rąk fatalnie
00:32:27i to może nasze wielkie szczęście?
00:32:29Najzupełniej Twego jest
00:32:31tym zdania.
00:32:33Z rzeczy ziemskich
00:32:35cokolwiek traci się
00:32:37daje w zamian
00:32:39wielką rezygnację.
00:32:41Zaniec ziemsku jest rzeczą, czy nie?
00:32:43O, popytać się o to muszę.
00:32:45Ten, o którym ja mówię,
00:32:47był z les.
00:32:49Człowieka les, nie całej ludzkości.
00:32:51Był więc niewątpliwie
00:32:53ziemską rzeczą
00:32:55arcydrogą
00:32:57o której niekiedy aniołowie
00:32:59zapominali.
00:33:05Aniołowie
00:33:07lepiej wszystko wiedzą.
00:33:09Jeśli to jest przekonaniem Pani...
00:33:11Ach, powiadam Panu,
00:33:13oni nigdy nie spóźniają się
00:33:15dla miłosierdzia.
00:33:17Przybywają w czas do komitetów
00:33:19i cokolwiek pełnią.
00:33:21Pełnią lepiej.
00:33:23Mamy tu dziś
00:33:25maleńki wieczorek,
00:33:27który może być prawie anielskim
00:33:29bo panienki z pensji przyjdą tańczyć
00:33:31śliczne wszystkie i pełne dobroci.
00:33:33Tańczyć może
00:33:35lecz w różne niewinne gry
00:33:37bawić się.
00:33:39To postanowione.
00:33:41We wszystkim lepiej jest
00:33:43ominać świat.
00:33:45Do widzenia.
00:33:57Wieczorem?
00:33:59Tak, tak.
00:34:03Czy koniecznie zaraz
00:34:05chce Pan odejść?
00:34:07Sądziłem, że minął czas
00:34:09przyjmowań.
00:34:11Nie jest to tak ściśle określone.
00:34:17Ten różaniec nie jest z Jerozalem.
00:34:19A przeciwnie.
00:34:21Brano go za taki.
00:34:23Weneccy z lotnicy robią równe
00:34:25lecz one są dla ozdoby dłoni
00:34:27różnowarne zbliżając kamienie do blasku płci
00:34:29lub do
00:34:31rękawiczki.
00:34:33Podobną użyteczność
00:34:35jako wóń
00:34:37mają też osobne różańce
00:34:39Mahometan z Konstantynopoli.
00:34:41Jedne prze to ubierają,
00:34:43drugie perfumują
00:34:45i trzecie nareszcie są po ręką
00:34:47modli.
00:34:49Rękawiczkę Marii chce Pan zepsuć?
00:34:53Tak.
00:34:55Małą rzecz.
00:34:57Gdybym też jej zpsował.
00:34:59Patrzaj, że Pan
00:35:01czy tak mała.
00:35:03A Pan już myśliłeś,
00:35:05że to Marii.
00:35:07I zaraz się coś Panu zdawało.
00:35:09Przepraszam.
00:35:11Niech Pan już teraz pójdzie.
00:35:13Ale i to nie z przyczyny godzin.
00:35:15No jeśli nie z przyczyny godzin,
00:35:17która jest ponad silą śmiertelników,
00:35:19to dziś nieusprawiedliwiony
00:35:21byłbym, gdybym odszedł.
00:35:23Jest to jednak pora, w której chciałam,
00:35:25żeby Pan powrócił.
00:35:27Dlatego, że Pan mniej jest smutny
00:35:29niż raz temu, goryczy mniej,
00:35:31dostrzegam rozmowy prowadzenia.
00:35:33Ponieważ tak spodobało się
00:35:35Pani.
00:35:45Rękawiczka ta jest mnie rzucona.
00:35:49Moja własna.
00:35:53Turniej szczególniejszy.
00:35:59Panie Marii, gdyby wszyscy
00:36:01tak starannie pełnili.
00:36:03Dozorca tych,
00:36:05co urządzają ognie sztuczne,
00:36:07przysłanym jest od Pani
00:36:09hrabiny poniejaki
00:36:11abrys.
00:36:13Ona w głowie zapala mnie fajerwerk, do prawdy.
00:36:15Niechże w nie idzie.
00:36:25Miałem zaszczyt
00:36:27przedstawić krabinie
00:36:29wzory kilku fajerwerków,
00:36:31które zapalone były z pełną sławą,
00:36:33że tak pochlegam sobie.
00:36:35Zwłaszcza ów wyobrażający
00:36:37pawi ogon, przedzierżgnięty
00:36:39kupidyna lancą.
00:36:41Gęsty po wielokroć zyskał aplauz.
00:36:43Także mnie na rękach,
00:36:45z przeproszeniem wielmożnej Pani,
00:36:47chciano unieść.
00:36:49Lubo wówczas dodałem, przyznam się,
00:36:51dwie fontanny serc,
00:36:53a każde serce pękalo za sceną.
00:36:55Jakby porażka w małej bitwie,
00:36:57gdy na przodzie gorzał jasny
00:36:59triumf.
00:37:01Nie zrobiło to jednak hrabinie
00:37:03przyjemności, więc proponowałem
00:37:05całą postać kupida
00:37:07w plomieniu różowego koloru.
00:37:09Cóż na to, Pani hrabina?
00:37:11Jakoś nieraźnie podjęła myśl.
00:37:13Chciała coś lżejszego.
00:37:15Kupid bowiem cały to machina,
00:37:17której nie stawi się w parę godzin.
00:37:19Dalej zeszedłem więc
00:37:21do rzeczy prostszych.
00:37:23Słońc, gwiazd, komet.
00:37:25Na czym stanęło?
00:37:27Tu przysłany zostałem
00:37:29poabrys.
00:37:31Czy nie można by na przykład zero?
00:37:33My w sztuce nic
00:37:35zerem nie zowiemy,
00:37:37lecz pierścień nie ma.
00:37:39Myśl doskonała.
00:37:41Nareszcie zostałem zrozumiany
00:37:43raz w życiu.
00:37:45Uniżony sługa.
00:37:47Jeszcze i ten niespechał dyniesie.
00:37:49Dwa pierścienie można przeszyć strzałą.
00:37:51A uchodzi to nie raz
00:37:53swój urok.
00:37:55Więc skończona rzecz. Nie ma co szukać.
00:37:57Szczegóły w myśli
00:37:59sam artysta.
00:38:01Nareszcie zostałem odgadnięty
00:38:03raz w życiu.
00:38:05Uniżony sługa.
00:38:21O mało, że wszystko niezniszczone.
00:38:25O mało, żeś nie zdradziła siebie.
00:38:27Przyjęłam Cię, Szeligę, jak chciałaś,
00:38:29osładzając jemu jak najgrzeczniej
00:38:31Twoje ostateczne odmówienie,
00:38:33by zaprzątnąć jego czarne myśli.
00:38:35O zwyczajach mówiłam, pokoleń,
00:38:37co patriarchalnie jeszcze żyją.
00:38:39Pokazywaliśmy sobie wzajem jakie są tam gesty w towarzystwie.
00:38:41Ty nadbiegasz
00:38:43i z przekąsem ziemskim,
00:38:45widząc nasze ręce połączone, usuwasz się.
00:38:47Jakże można było,
00:38:49jak niezręcznie zdradziłaś się, pani.
00:38:51Zdradzić się nie mogłam, Magdalenko,
00:38:55i umiałam cofnąć się natychmiast.
00:38:57Cofnięcie to było jeszcze gorsze.
00:38:59Bo przecież może i ja
00:39:01kiedyś miałam kruszyneczkę
00:39:03ziemskiego uczucia
00:39:05dla osoby, którą dziś oddalam.
00:39:07Otóż to, co właśnie zaszkodziło.
00:39:09Kruszyneczkę.
00:39:11Jakieś blachy atom.
00:39:13Trzeba cofnąć i to, mój Aniele.
00:39:15Trzeba, abyś ziembiła go ciągle.
00:39:17Gdzieś ja zdolam tylko tym się zająć.
00:39:19Lecz ty jesteś dobra i cierpliwa.
00:39:23Ty zbawiłaś mnie już raz przed chwilą.
00:39:25Zbawiaj proszę dalej.
00:39:27Ciągle zbawiaj.
00:39:29Zbawicielką będziesz
00:39:31Twojej Marii, Magdaleno.
00:39:33No proszę, bądź grzeczna.
00:39:35Trudne jest to,
00:39:37lecz początki niezle.
00:39:39Umialyśmy zaszczepić.
00:39:41Nieprawdaż?
00:39:43Wydaje mi się,
00:39:45wydaje mi się,
00:39:47że odszedł
00:39:49tak jak przyszedł.
00:39:51Nie zupełnie.
00:39:53O nie, lecz coś podobnego.
00:39:55Przyjmę wreszcie ten trud zbawicielstwa
00:39:57na cokolwiek mnie może narazić.
00:39:59Daj mi wszakże słowo,
00:40:01że co, kiedy mówić będziesz lub czynić
00:40:03w tej mierze zastosujesz do baczności mojej.
00:40:09Uroczyste słowo, daj na to.
00:40:11Więc na przykład,
00:40:13żeby twoje puste miejsce wzięło
00:40:15w sferze serca dla pana religii.
00:40:17Panienek, tu będzie znaczny dobór,
00:40:19skoro szłoby osoby młodsze...
00:40:21Z całej okolicy przyszłe matki
00:40:23najzupełniej pojmuje ci luba.
00:40:25Zapomniałaś tylko kwestii wieku.
00:40:27Żadnej nie ma na przykład
00:40:29w twych latach.
00:40:31Żadnej twego wzrostu.
00:40:33Najzupełniej?
00:40:35Wyjaśniłaś mi niepodobieństwo.
00:40:37One wszystkie są dziećmi.
00:40:39Prawda.
00:40:41Dobry, gdybyś jego potrafiło użyć.
00:40:43I że mnie wam okażą cokolwiek,
00:40:45kiedy tobie chcę być użyteczna.
00:40:47Magdalenko, ty masz
00:40:49wielki rozum.
00:40:51Zziemiać. Umodzić trzeba
00:40:53nieoszczędnie te ziemskie uczucia
00:40:55wiekwiciela.
00:40:57Brodę nosi. Były w Jerozolim.
00:40:59Tylko że różańce gubi w morzu.
00:41:01Martwy.
00:41:03A telegram niezrozumiały
00:41:05ledwie tylko ty mi potrafiłaś
00:41:07na człowieczą mowę
00:41:09wytłumaczyć.
00:41:11Magdalenko,
00:41:13ty rozum
00:41:15masz
00:41:17wielki.
00:41:39Magdalenko.
00:42:09Magdalenko.
00:42:39Magdalenko.
00:43:09Oh.
00:43:11Sleeps good.
00:43:35Magdalenko.
00:43:37Magix.
00:43:39Dzięki, że przyszedłeś.
00:43:43Nawet wcześnie.
00:43:45Niekoniecznie. Jest już wiele osób.
00:43:47Nie było mi to arcylatwem,
00:43:49bo czuję się
00:43:51cierpiącym cały dzień.
00:43:53Nie jedz tego. Może ci zaszkodzić.
00:43:55To dla dzieci, co dużo biegają
00:43:57i apetyt mają zaostrzony.
00:43:59Magix.
00:44:01Hrabia Szeliga.
00:44:03Hrabia Szeliga.
00:44:17Kto jest Magix,
00:44:19jeśli spytać wolę?
00:44:21Daleki pokrewny męża Mary.
00:44:23Panienek, nie mogę uspokoić.
00:44:25Takiemu hrabinie jest wesoło.
00:44:27Metrów między wieku i płci
00:44:29wszyscy podzielamy uczucia
00:44:31też same.
00:44:33Pan, co wiele
00:44:35widziałeś ciekawości.
00:44:37Czy gdzie takich ślicznych istot grono
00:44:39zachwycało, kiedy oczy jego,
00:44:41skoro otoczyły panią domu.
00:44:43O piękności nieco widziałem, prawda.
00:44:45Nigdy nie byłem jednakże tak wysoko,
00:44:47ażebym się przytomnym tam znalazł,
00:44:49gdzie najświętsza
00:44:51panna z wysokości
00:44:53uśmiech swój rzuciła
00:44:55śród aniołów.
00:44:57Słuchać tego nie można.
00:44:59Więc to grzech?
00:45:01Co wszystkie natchnionych mistrzów pędzle,
00:45:03dluta, litanii je wyśpiewali?
00:45:05Jest to tylko fikcją,
00:45:07nie już grzechem,
00:45:09ale pani hrabina purystko jest,
00:45:11jak durejko.
00:45:13Tak, coś porozumiem.
00:45:15Czemu pan znowu smutny?
00:45:17Jeśli pan jest smutny,
00:45:19niech pan je,
00:45:21lub coś chłodnego przyjmie.
00:45:23Nie?
00:45:27Powiadają, że smutny
00:45:29jeść winy.
00:45:31Feranda jest bez przesady.
00:45:33Cudo!
00:45:35Jest to zaczarowana wyspa.
00:45:39Czy kto schwycił porównanie lepsze?
00:45:41Mościa dobrodziejko,
00:45:43te cyprysy, które to są drzewa romantyczne,
00:45:45czynią widok ekstra ujmujący.
00:45:47Brakuje tu jeszcze jednej rzeczy,
00:45:49lecz nie obmyśliłam dla niej kształtu.
00:45:53Chcę, ażeby od strony
00:45:55cyprysów
00:45:57mały ogrodowy
00:45:59grób przeświecał.
00:46:01Ależ hrabina dobrodziejko,
00:46:03jakże można grób tak blisko domu?
00:46:05Ogrodowy grób,
00:46:07pozór jedynie.
00:46:09Tam by można wieczorem odetchnąć.
00:46:11Przyznam się, że i ja
00:46:13w durej woli polożyłem
00:46:15psu grobowy kamień,
00:46:17na którym brzmi wiersz durejkowej.
00:46:19Jak jest ten wiersz?
00:46:21Wydeklamuj, proszę.
00:46:23A to ślicznie. To pani poetka?
00:46:25Czemu też to było nam ukrywać?
00:46:27Bo pani wiersze robi.
00:46:29A to ślicznie.
00:46:31Daj się pokój. Śliczny przykład pannom.
00:46:33A czyliż wiersze uwlaczają
00:46:35temu, co je tworzy?
00:46:37Homer z biedy umarł, mój pani Chu.
00:46:41Jak ten pomysł
00:46:43grobu się podoba?
00:46:45O, to nie jest swój pomysł. To Egipcjan.
00:46:47To jest pomysł smutny.
00:46:49Z tej przyczyny, że miewają go ludzie wyzucić
00:46:51z pewnego uczucia żywotnego.
00:46:53Cóż tu państwo mówią
00:46:55zabawnego?
00:46:57Ciągle o tym grobie ogrodowym.
00:46:59Niemalo się sama namyślilam o tej rzeczy.
00:47:01I jak poczny, nie wiem.
00:47:03Chcę, aby był to i grób,
00:47:05i altanka.
00:47:07O, Makiks,
00:47:09żeby nie wyszło z pamięci.
00:47:11Jutro u mnie musisz być?
00:47:13Koniecznie. Należy nam swobodnie
00:47:15pomówić o pewnych
00:47:17zaległych interesach.
00:47:19Pani?
00:47:21Teraz wybierajmy grę dla dzieci.
00:47:23Lub dwie różne, stosownie od wieku.
00:47:25Ja głosuję za dwoma,
00:47:27lub trzema.
00:47:29Każde pięć z laurów zamieniamy
00:47:31na kolory do włosów stosowne.
00:47:33Jakie pięknie w niebieskim.
00:47:35Trzeba zawsze dystynkcję zachować.
00:47:37Jakkolwiek są wszystkie umiejętne
00:47:39i kształcone
00:47:41według systematu
00:47:43durejkowej, powiedzieć wokół...
00:47:45Jaki śliczny jest
00:47:47pomarańczowy.
00:47:49Pierścień, pierścień, pierścień,
00:47:51niecha wielka pozwolenie
00:47:53grania w pierścień zyska.
00:47:55Wielkim kołem
00:47:57równo i wesoło.
00:47:59A pan będzie szanty miał w koszyku.
00:48:01I dopiero sąd, dopiero kara.
00:48:03Sama wstążkę daw
00:48:05i tę
00:48:07obrączkę.
00:48:09Wielki mogoł
00:48:11mógłby nieść u czapki brylat
00:48:13Pani hrabiny istotnie.
00:48:15Jakby blyskawice kto nawłóczył.
00:48:17Wydaje mi się, że dziś
00:48:19najwłaściwiej blyskotka
00:48:21ta będzie używana.
00:48:23Swym wielkością, blaskiem swym
00:48:25doprawdy jakby na ten cel
00:48:27była stworzona.
00:48:29Klejnot taki cenę ma sobie,
00:48:31nie tylko dzieciom się podoba.
00:48:33Pani swój pierścień daje?
00:48:35To ja gram?
00:48:37Ja mój pierścień
00:48:39cofnę od grania.
00:48:41Ona da swój pierścionek.
00:48:43Pani,
00:48:45w takim razie ja nie gram,
00:48:47bo musiałbym być w drugim salonie,
00:48:49gdzie dla blasków raszki
00:48:51utraciłbym uczestnictwo
00:48:53w blasku właścicielki.
00:48:55Daj swój pierścień,
00:48:57Mario.
00:48:59Niech tak będzie.
00:49:03Aklimatyzować się nawykle?
00:49:05Poczuwam jednak, że
00:49:07chwile febry.
00:49:09Chwilowe tylko przesilenia.
00:49:11Czasem bywa to
00:49:13z moralnych przyczyn.
00:49:23Osoby są, od których odchodząc,
00:49:25ziemia przestaje nam być
00:49:27okrągła.
00:49:29Niesłychanie plaszczy się i plaszczy.
00:49:31Słońce mackliwe blaskiem osięży.
00:49:33Dlaczegoż to
00:49:35ludziom przepisywać?
00:49:37Chwile są osoby, od których
00:49:39niekiedy odchodząc widzisz
00:49:41schody i próg
00:49:43dziwnie nadobnych kształtów.
00:49:45Postrzegasz, że sień,
00:49:47że przedsionki
00:49:49światłem są owiane szczególniejszym.
00:49:51Także i próg
00:49:53może być pięknym.
00:49:55Homer w Odysei próg opiewa,
00:49:57na którym
00:49:59stanęła stopa Penelope.
00:50:01No, bo to nie mały.
00:50:03Lecz ten odpróg?
00:50:05Nie jest i on?
00:50:07Bez pewnego
00:50:09wdzięku.
00:50:11muzyka
00:50:33Pokazuje się, że
00:50:35jedna chwila zwątpienia,
00:50:37muzyka
00:50:39że jedna
00:50:41porywcza myśl,
00:50:43muzyka
00:50:45chociażbyśmy
00:50:47zapomnieli o niej,
00:50:49muzyka
00:50:51przez dzień cały
00:50:53ciężyć jeszcze może,
00:50:55muzyka
00:50:57hm?
00:50:59Pistolet ten
00:51:01trąca się o meble jak
00:51:03zbyteczny.
00:51:05muzyka
00:51:07muzyka
00:51:09hm?
00:51:11Słusznie Bajlon powiada,
00:51:13że odwaga
00:51:15mężów starożytnych
00:51:17po wielokroć
00:51:19od
00:51:21trawności dobrej zależała.
00:51:23Weź pan koszyk i idź fanty zbierać.
00:51:25Jak można być tyle
00:51:27materialnym?
00:51:29Tu panny są z całej prowincji,
00:51:31jako bukiet pięknie uzbierany.
00:51:33Weź pan koszyk i fanty idź zbierać.
00:51:35Jakby czuła matka,
00:51:37to ci radzi durejkowa z chrześcijanki
00:51:39sercem.
00:51:41Słyszę pani,
00:51:43co zajdę jej uwag,
00:51:45myślę, że są dla ludzi szczęśliwszych.
00:51:47Człowiek sobie szczęście sam urabia.
00:51:49Czemu pan kawałków nie tłumaczy
00:51:51do deklamowania dla panienek?
00:51:53Później o tym
00:51:55idźmy fanty zbierać.
00:51:57Fanty zbieraj, bo dawno już
00:51:59grają. Makiks,
00:52:01no pośpiesz rozerwać się z dziećmi.
00:52:03Zatym główna rzecz
00:52:05zaspokojona.
00:52:07Kolo pląsa w salonie
00:52:09i dojdź.
00:52:11Niespokojna byłam o ich radość
00:52:13i czy ten świat
00:52:15potrafi ugościć.
00:52:17Państwo,
00:52:19jako moim pomocnikom
00:52:21sekret powiem,
00:52:23ukryty dla dzieci.
00:52:25Szło mnie bardzo
00:52:27o koniec wieczoru.
00:52:29Bardzo mi szło o zamknięcie zabaw.
00:52:31Chciałam, aby ten młody świat
00:52:33wrócił ze wspomnieniem uroczego blasku
00:52:35i dlatego
00:52:37od strony cyfrysów
00:52:39tam gdzie myślę grobowiec postawić
00:52:41urządzony jest śliczny
00:52:43fajerwer.
00:52:45Istotnie, że myśl arcydzielna.
00:52:47Każda myśl hrabiny jest
00:52:49cheniksem.
00:52:51Który wstała z ognia jak fajerwer.
00:52:53W biwet, panie sędzio.
00:52:55Remensulko orientalno
00:52:57ma i ma i nacie.
00:53:01Coś stało się w salonie.
00:53:03Co to jest?
00:53:05Wywrócił się
00:53:07któryś cherubinek.
00:53:09Bez przypadku nie pląsają dzieci.
00:53:13Pierścień stoczył się.
00:53:15Wstążka pękla.
00:53:17Wcale już nie grają.
00:53:19I tak prędko.
00:53:21Prędko, owszem,
00:53:23lecz pierścienia nie ma.
00:53:25Jak to nie ma?
00:53:27Poszukamy zaraz.
00:53:29Zaru nie chce.
00:53:31Lepiej niech się znajdzie mój.
00:53:33Raz już giną.
00:53:35Ach, prawda, masz słuszność.
00:53:37To jej przesąd.
00:53:39Każdy ma słabostki.
00:53:41Pan uwidził w Marii doskonalość
00:53:43i zapewne, że się mało myli.
00:53:45Nie, lecz wszystko ma
00:53:47stosowne sfery.
00:53:49Tak wśród lodów Grenlandii
00:53:51chować się nie mogą ananasy.
00:53:53Dla zbyt
00:53:55czulej wrażliwości krzewu.
00:53:57Zacznę bronić Marii.
00:53:59Wszystkim ręczę,
00:54:01że go nie ma w sali.
00:54:03W sali, w której lat trzydzieści sprzątam.
00:54:05Chyba skrzydła miał i wzleciał w górę.
00:54:07Raz już ginął.
00:54:09Wszyscy tożsamo wspominają,
00:54:11że raz ginął.
00:54:13Prawda.
00:54:15To ja wiedzieć muszę, bo go znalazł.
00:54:17Starzy słudzy,
00:54:19tak jak starzy mówią,
00:54:21lecz nowy jest przyjęty niedawno.
00:54:23Może nowy, nowszego coś umie.
00:54:25Nowy sługa.
00:54:27Te słowa są ważne.
00:54:29Co może być wart
00:54:31rzeczony pierścień?
00:54:33To znany brylant, który właśnie podziwiali
00:54:35wszyscy tu zebrani. Jaśniejący
00:54:37dość niezwykle ceną.
00:54:39To zarazem Marii jest talizman.
00:54:41Wolałaby zgubić wszystkie inne,
00:54:43niż dopuścić, by się ów zatracił.
00:54:45Znajdzie się on,
00:54:47skoro energiczne temu gwoli
00:54:49uczynią się kroki.
00:54:51On się znajdzie.
00:54:53Zaraz
00:54:55Państwu służę.
00:54:57Co pan robić chcesz?
00:54:59Panie Durejko?
00:55:01Egzekucji
00:55:03przyszedł czas i wigor.
00:55:05Sędzia ma
00:55:07swoje prawne widoki.
00:55:09Dojrzał sędzia, coś
00:55:11prawnika okiem.
00:55:13Klemens ma wzrok bystry,
00:55:15lecz niekiedy unosi go natchnienie.
00:55:17Małżonek, jeśli poetycką wene
00:55:19miewa, to pewnie koabitacji
00:55:21skoro pani domu wiersze robi.
00:55:23Ach, ten drobny
00:55:25dla pieska nagrobek,
00:55:27uroniony przypadkiem.
00:55:29A którego jeszcze nam nie wygłoszono.
00:55:31To naśladowanie dla Martina.
00:55:33Nie słusznie
00:55:35ze strony poetki ukrywać
00:55:37dwóch laurów dla torośle.
00:55:39Niech pan swoje także doda słowo
00:55:41do naszych próśb.
00:55:43Niech pani wstawi się
00:55:45o wydeklamowanie nagrobka
00:55:47dla wiernego pudla
00:55:49Woli. Może lepiej czekać
00:55:51aż do chwili, gdy zapalą fajerwer.
00:55:57Cóż zaszło znów?
00:55:59To głos jest sędziego.
00:56:01Naczelnik policji, straż.
00:56:09Pan Durejko
00:56:11sprowadził policję.
00:56:13Ależ marii spokój, domu godność.
00:56:15Brak tych względów u niektórych osób
00:56:17nazywa się
00:56:19energią, wigorem.
00:56:21Sędzia wyjątkowym jest przez tytuł.
00:56:23Wiek i położenie w społeczeństwie.
00:56:25Co rozkrząśnie on,
00:56:27rozkrząśnie nieźle.
00:56:29Niepokoje się on, Ardymarii.
00:56:31Czy istotnie, że jest tak
00:56:33wrażliwa?
00:56:35Panienki, w takim razie mam zwyczaj
00:56:37do ogrodu posyłać
00:56:39po kwiatki, by majowy wiek
00:56:41oddalić nieco od wiecziennych
00:56:43zawalności życia.
00:57:09Skoro takim jest urzędu
00:57:11skoro takim jest urzędu
00:57:13rozkaz... Dlatego, że szlużba dawna
00:57:15w domu nie nowego szangle szykanuje.
00:57:17Czy mam być już przeto podejrzanym?
00:57:19A jeśli przypadkiem z panów,
00:57:21który chustkę z krzesla podejmując
00:57:23w kieszeń wsunął pierszczyń?
00:57:25Szczególne coś prawo macie tutaj.
00:57:27Lecz są inne sądy.
00:57:29Jest ci to i prawda.
00:57:31Czemuż tylko służący być mają
00:57:33pod prawami? A bynajmniej
00:57:35i owszem wszyscy, wszyscy,
00:57:37którzy podczas gry przytomni byli.
00:57:41Nigdy w domu moim nie myślałam
00:57:43podobnego doznawecia frontu.
00:57:45Tak bardzo się czuję
00:57:47poniżona, że nie widzę,
00:57:49jak przeprosić z domu gości
00:57:51moich to wielkie nieszczęście.
00:57:53Nie ma tu nic.
00:57:55Durejki pośpieszność
00:57:57i konieczna forma.
00:57:59Ach, durejko!
00:58:01Jeszcze tylko
00:58:03pan ma kiks i koniec.
00:58:05Ja się rewidować nie pozwalam.
00:58:07Po nitce do klębka
00:58:09dochodzimy. Słowo moje
00:58:11wystarczyć powinno, zwłaszcza
00:58:13iż nie grałem. Pan co więcej,
00:58:15trzymałeś fankę. Ja nie pozwalam.
00:58:17Zdaje się, że pistolet ostrożny.
00:58:19Jedną tylko
00:58:21nabity kulą.
00:58:23Dość! Niech w niej
00:58:25idzie straż.
00:58:27Ma kiks
00:58:29jest mój krewny.
00:58:31Krewny bardzo
00:58:33daleki. Daleki.
00:58:35Szczegóły nas nie interesują.
00:58:37Nabita broń w czasie
00:58:39poszukiwań, a wpierw niepozwolenie
00:58:41rewizji. Oto
00:58:43czego trzyma się urząd. W imię prawa
00:58:45pojmany pan jest. Ależ
00:58:47panie, ja
00:58:49mnie pozwoliła.
00:58:51Mnie się podobało zgubić pierścień.
00:58:53Powieść jest już.
00:58:55Już ludzie w mieście, którzy przyszli
00:58:57oglądać fajerwerk,
00:58:59widzieli straż miejską i urząd
00:59:01i zapewne domysły zwiększone.
00:59:03O niejasnym wydarzeniu się snują.
00:59:05Co najgorsza, kiedy takie gadki
00:59:07nie miewają rozwikłania
00:59:09wątku. Durejkowa
00:59:11och, takich nie cierpi gadki,
00:59:13gadki, z których potem
00:59:15naraz osławienia
00:59:17powstają realne.
00:59:19Trzeba wszak, żeby tu sędzia dodał,
00:59:21że pojmany
00:59:23miewa oblęd.
00:59:25Jest to kazus prawem
00:59:27przewidziany. Kazus?
00:59:29A tak, krewny mój
00:59:31niekiedy oblęd cierpi. Nigdy!
00:59:33Wcale.
00:59:35Uwlucząc mu zewsząd,
00:59:37niechże losy choć tyle zostawią,
00:59:39że wariatem nie jest.
00:59:41Skąd ten pozór?
00:59:43Proszę, Blachych,
00:59:45nie przyjmować zeznań,
00:59:47zwłaszcza, iż gwałt nam jest osobie
00:59:49popełnionym i że względność taka
00:59:51może być na korzyść gwałcącego.
00:59:53W razie takim zeznania te cofam.
00:59:55Nie widzę tutaj obłąkania.
00:59:57W takim razie
00:59:59cofnąć
01:00:01konieczne jest.
01:00:03Kto się zgubić chce,
01:00:05ma zawsze drogę.
01:00:07I to według mnie
01:00:09oblędem zwiesie.
01:00:11Zaś to, co pan robisz
01:00:13i co potem
01:00:15łagodzisz, nie zgrabnie,
01:00:17to według mnie
01:00:19dobitniejszą się mianuje nazwą.
01:00:21Makiks, ja... Wstyd mnie jest zaiste wyznać.
01:00:23Makiks, ja ci darowałam pierścień.
01:00:25Niech hrabina raczej nie przerywać.
01:00:27Wstyd zaiste wyznać,
01:00:29iż miałem myśl
01:00:31najgminniejszą z myśli
01:00:33tego świata,
01:00:35to jest
01:00:37skończyć wszystko jednym strzałem.
01:00:39Rzecz, której nim zajdzie,
01:00:41mogą ludzie wzbronić.
01:00:43Dlatego to powodu rewidować się
01:00:45nie pozwoliły.
01:00:47Oto
01:00:49broń jest,
01:00:51to zaś
01:00:53to zaś
01:00:57są to jeszcze złamki chlebów
01:00:59wziętych z tego stołu.
01:01:05Dwie rzeczy te
01:01:07niech tłumaczą wszystko.
01:01:09Jestem
01:01:11człowiek.
01:01:13Cóż do tego
01:01:15prawu, że się słaby człowiek
01:01:17gdzieś zastrzegł?
01:01:19Cała przetos prawa
01:01:21znów jak pierwej.
01:01:25Pierścień, pani, pierścień
01:01:27znaleziony.
01:01:29Doprawdy, że szczególniejszym trafem
01:01:31na świecznika gałązce brązowej
01:01:33zawisnął jak gwiazda.
01:01:35W tańcu skoro pękla nic,
01:01:37na które grali dzieci,
01:01:39wyprysnął widocznie.
01:01:41Świecę strącił i zastąpił
01:01:43jej blask diamentem.
01:01:45Chodźcież państwo zobaczyć, jak śliczny.
01:01:47Nikt ręką tam nie potrafi szęgnąć.
01:01:49Muszę przestawić rzecz najprostszą.
01:01:51Sędzia zawsze ma na wszystko środki.
01:01:53Żegnam go.
01:01:59Lepszego zdrowia życzę.
01:02:11Panie,
01:02:13wszyscy są zajęci trafem.
01:02:15Pozwól,
01:02:17że człowiekiem się zają.
01:02:19Czy nie chcesz doktora?
01:02:21Zaraz obok jest mój milosierny szpital.
01:02:23Doktor tam zostaje zawsze.
01:02:25A być może,
01:02:27że i sam prowincjał.
01:02:31Co ty cierpisz?
01:02:33To jest nic.
01:02:35Przysiędę ze znużenia.
01:02:37Makiks,
01:02:39ja chcę.
01:02:41Ze mną wszędzie pojedziesz.
01:02:43Do każdego z domów w okolicy
01:02:45i gdzie zwyczaj bywać na przychadzce,
01:02:47ażeby cię obok mnie widziano,
01:02:49jak bliskiego,
01:02:51którego poważam.
01:02:53Nadto jeszcze
01:02:55sama cię przedstawię,
01:02:57abyś został członkiem komitetu
01:02:59do wieczystej
01:03:01zapisanej księgi
01:03:03w naszym towarzystwie milosiernym.
01:03:07Czy czy byłem?
01:03:09Makiks,
01:03:15ja ci ten pierścień
01:03:17o,
01:03:19tak jak jest,
01:03:21włożony na moją rękę
01:03:23prawą.
01:03:25Ja ci tak go daję.
01:03:27Ludzie zamilkną.
01:03:29Słyszysz?
01:03:31Jakie milczenie stało się?
01:03:33Mario, o całą kobiecości jesteś.
01:03:35Wyższa od siebie samej.
01:03:37Dałam cię.
01:03:39Makiks, odpowiedz.
01:03:41Pani,
01:03:43brylant twój mnie darowałaś,
01:03:45dopuszczając, że się przy mnie znajdzie.
01:03:47Nieprzytomno byłam,
01:03:49lecz na teraz
01:03:51nie sam dałam ci brylant.
01:03:53Odpowiedz.
01:03:55Pod naciskiem skandalu
01:03:57twa ręka gdziebykolwiek
01:03:59sklonić się raczyła o pani.
01:04:01Chcieliszby niesła z sobą
01:04:03najdroższą rzecz,
01:04:05jak to jest wolną wolę?
01:04:07Skandalowy miał, żeby twój
01:04:09przyszły winny być to,
01:04:11co radę dłużyć tobie?
01:04:13Słuchaj, mężczyzny to jest rzeczą
01:04:15zamieniać doraźne, wzniosłe chwile
01:04:17w potoczysty, równy bieg życia.
01:04:19Lecz jeśli ty
01:04:21zbyt słabym jesteś,
01:04:23by takowy podjąć obowiązek,
01:04:25ja go spełnię.
01:04:27Mario, jesteś wielka.
01:04:29Wielka.
01:04:33Makiks,
01:04:35czy mnie nie kochałeś
01:04:37nigdy?
01:04:39Istotnie
01:04:41oddalony
01:04:43zawsze byłem bliski.
01:04:47Doprawdy
01:04:49tych, co kochają tak,
01:04:51lub nie ma dziś,
01:04:53lub nie z tego są świata.
01:04:55Nie oni,
01:04:57właśnie oni
01:04:59są ludzie.
01:05:01On mówi o
01:05:03świętego węzla tajemnicy.
01:05:05Choć co mówi, może nie wie.
01:05:07Ty tak mówisz, jak przed chrześcijaństwem
01:05:09wieńcy ludzie
01:05:11albo ludzie cierpiący wiele mówili.
01:05:13Ty
01:05:15prawdziwie mnie
01:05:17kochasz.
01:05:19O, na szto,
01:05:21Magdalenko?
01:05:23Ręki moi uścisk
01:05:25oddaj chrabi.
01:05:27Me obydwie dłonie zbytzo mocno
01:05:29zajęte w tej chwili.
01:05:31W pierścień, w pierścień
01:05:33albo fanty sądzisz.
01:05:37Mój.
01:05:41Ach, już
01:05:43nie mój.
01:05:51A mój się mnie znowu gdzieś
01:05:53opodział.
01:05:55Nie warto szukać.
01:05:57Patrzcie.
01:05:59W niebie dwa pierścienie
01:06:01brylantowe całe.
01:06:03Jak z gwiazd.
01:06:05Fikcja wyśmienita.
01:06:07Kto jest miłującym
01:06:09narodowość,
01:06:11nie używa fikcji,
01:06:13lecz udania.
01:06:15Udanie ogniste, ani słowa,
01:06:17ani słowa, że nie ma co mówić.
01:06:23Wszystko to
01:06:25coś jak komedii,
01:06:27która moralny
01:06:29ma sens,
01:06:31gdy się ją zbada.
01:06:33Któż albowiem
01:06:35sprawił to?
01:06:37Kto, proszę,
01:06:39pierwszym stał się powodem?
01:06:41Kto tu jest sprężyną,
01:06:43czyli zrządzeniem?
01:06:45Kto tu jest
01:06:47sprężyną,
01:06:49czyli zrządzeniem?
01:06:51Kto tu jest sprężyną,
01:06:53czyli zrządzenia energią,
01:06:55czyli osią?
01:06:57A kto nigdy nie ma
01:06:59sobie nic do wyrzucenia?
01:07:01Że nareszcie
01:07:03atykiem się już spytam.
01:07:05Ex machiną.
01:07:07Ktoś tu jest?
01:07:11Durejko.
01:07:21Durejko.
01:07:27Durejko.
01:07:33Durejko.
01:07:41Durejko.
01:07:47Durejko.
01:07:51Durejko.
01:08:01Durejko.
01:08:07Durejko.
01:08:21Durejko.
01:08:43Durejko.
01:08:45Durejko.
01:08:53Durejko.
01:08:59Durejko.
01:09:01Durejko.
01:09:13Durejko.
01:09:19Durejko.
01:09:31Durejko.